Tola

   

Koty należą do istot, które niestety potrafią doskonale maskować swoje choroby. Kiedy zaczęliśmy  podejrzewać, że Toli coś dolega, zrobiliśmy  badania. Wynik  nas   poraził,  nerki   praktycznie  nie  pracowały, a w jej drobnym, zaledwie kilkuletnim ciałku siał spustoszenie ogromny stan zapalny. Pomimo wszelkich  wysiłków i stałej opieki weterynaryjnej  jej  stan pogarszał się z dnia na dzień. 28  listopada  2023  Tola  przegrała  walkę  o życie, ale na zawsze pozostanie w naszej pamięci i sercach.

Tola

   

Koty należą do istot, które niestety potrafią doskonale maskować swoje choroby. Kiedy zaczęliśmy podejrzewać, że Toli coś dolega, zrobiliśmy badania. Wynik  nas   poraził,  nerki   praktycznie  nie  pracowały, a w jej drobnym, zaledwie kilkuletnim ciałku siał spustoszenie ogromny stan zapalny. Pomimo wszelkich wysiłków i stałej opieki weterynaryjnej  jej  stan pogarszał się z dnia na dzień.

28  listopada  2023  Tola  przegrała  walkę  o życie, ale na zawsze pozostanie w naszej pamięci i sercach.

Tola

   

Koty należą do istot, które niestety potrafią doskonale maskować swoje choroby. Kiedy zaczęliśmy podejrzewać, że Toli coś dolega, zrobiliśmy badania. Wynik nas poraził,  nerki  praktycznie nie  pracowały, a  w  jej drobnym, zaledwie kilkuletnim ciałku  siał  spustoszenie  ogromny   stan  zapalny.  Pomimo   wszelkich  wysiłków i stałej opieki weterynaryjnej jej  stan  pogarszał  się  z  dnia  na dzień.

28  listopada  2023  Tola   przegrała  walkę  o  życie,  ale  na  zawsze  pozostanie w naszej pamięci i sercach.

Pchełka

   

Pchełką opiekowaliśmy się od lipca 2022 r. Kiedy pierwszy raz jechaliśmy do weterynarza nie wiedzieliśmy jak się zachowa, ale koteczka była bardzo spokojna. Dzielnie znosiła każde badanie. Kicia obdarzyła nas pełnym zaufaniem. Gdyby potrafiła mówić na pew-no opowiedziała  by  nam  swoją  historię,  historię  kilkunastu  lat  kociej  tułaczki.  Jeszcze w listopadzie cieszyliśmy się bardzo kiedy udało się wykluczyć nowotwór gałki ocznej. Niestety radość nie trwała długo.

Pchełka odeszła 22 grudnia. Do zobaczenia mała burasko. Dziękujemy za to, że choć na tą krótką chwilę, nasze drogi mogły się spotkać.

 

Pchełka

   

Pchełką opiekowaliśmy się od lipca 2022 r. Kiedy pierwszy raz jechaliśmy do weterynarza nie wiedzieliśmy jak się zachowa, ale koteczka była bardzo spokojna. Dzielnie znosiła każde badanie. Kicia obdarzyła nas pełnym zaufaniem. Gdyby potrafiła mówić na pewno opowiedziała by nam swoją historię, historię kilkunastu lat kociej tułaczki. Jeszcze w listopadzie cieszyliśmy się bardzo kiedy udało się wykluczyć nowotwór gałki ocznej. Niestety radość nie trwała długo.

Pchełka odeszła 22 grudnia. Do zobaczenia mała burasko. Dziękujemy za to, że choć na tą krótką chwilę, nasze drogi mogły się spotkać.

Lolek i Calineczka

 

Pod koniec lata 2019 roku naszą kocią gromadkę zaatakował paskudny wirus - panleukopenia. Zaczęła się  walka  z  czasem. Szybko  zdaliśmy  sobie  sprawę, że sami sobie nie poradzimy. Wtedy po raz pierwszy zwróciliśmy się o pomoc do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Udało się odizolować koty chore od zdrowych. Wszystkim podaliśmy surowicę. Najsłabsze maluchy - drobniutka Calineczka i niewiele większy Lolek - trafiły do całodobowej lecznicy. Niestety, mimo  stałej  opieki  weterynaryjnej  i wszelkich starań ze strony lekarzy, przegrały walkę z wirusem.

Żegnajcie maluszki, wierzymy, że kiedyś się spotkamy.

Balbin

 

8  czerwca  2020  roku  ktoś  na  górze    zadecydował, że jesteś mu bardzo potrzebny. Odszedłeś pozosta-wiając nas pełnych bólu i smutku. 

Balbinek nie miał łatwego dzieciństwa. Nie zaznał matczynego ciepła i miłości. Został odtrącony przez chorą mamę tak jak reszta jego rodzeństwa. Pierwszymi istotami jakie zobaczył po otwarciu oczu byliśmy my. Weterynarze od początku nie dawali mu wielkich szans na przeżycie. Karmiony regularnie co 2-3 godziny mlekiem zastępczym przez smoczek, masowany ciepłym wacikiem po brzuszku, powoli nabierał sił. Przeżył jako jedyny z miotu. Otoczony troskliwą  opieką wyrastał na pięknego i silnego kota. To jednak zmieniło się pewnego majowego popołudnia, w pierwszą rocznicę urodzin. Słabł z dnia na dzień, wyniki USG oraz badań laboratoryjnych były bardzo złe. Podejrzewano zakaźne zapalenie otrzewnej, nie wy-kluczano też autoimmunologicznego zapalenia nerek. Podawane leki i kroplówki pomagały, ale na bardzo krótko. Biopsja, na którą byliśmy umówieni miała ostatecznie potwierdzić diagnozę. Nie doczekaliśmy wizyty. Balbinek odszedł w nocy, w przeddzień badania. 

Do zobaczenia nasz mały bohaterze w świecie wolnym od cierpienia, cierpienia którego tak wiele doświad-czyłeś w ostatnich swoich dniach.

 

Rudzik

 

Późną jesienią 2020 roku pojawił się na naszym podwórku malutki rudo-biały kotek. Prawdopodobnie odtrącony przez mamę, szukał pomocy. Przyszedł po nią sam do naszego domu, głodny i wychudzo-ny. Natychmiast został otoczony opieką. Pierwsza diagnoza - nieprawidłowo wykształcone serduszko. Rokowania były bardzo ostrożne, ale widząc jak bardzo  chce żyć, mieliśmy nadzieję, że wszystko  będzie dobrze. Dzielnie przyjmował leki i suplementy. Wypożyczyliśmy dla niego koncentrator tlenu. Ucieszyliśmy się bardzo, kiedy nastąpiła poprawa. Niestety na krótko, jego serduszko nie wytrzymało. Rudzik zgasł 5 grudnia, miał niespełna trzy miesiące. 

Choć byłeś z nami bardzo krótko, nie zapomnimy tego spotkania. Do zobaczenia Rudziku. 

Jagódka

   

10 września 2021 przestało bić serduszko naszego czarnego aniołka. Jagódka odeszła nagle i niespo-dziewanie, w drodze do weterynarza. Próby reanimacji nie powiodły się.

Zawsze pełna energii i wigoru, wszędzie było jej pełno. Dzikusek, który przybiegał co rano po swoją porcję głasków. Taką ją zapamiętamy.

Przepraszamy  Jagódko,  że nie zdążyliśmy z pomocą. Do zobaczenia, biegaj po łąkach w krainie wiecznych łowów.

Za tęczowym mostem

Jagódka

   

10 września 2021 przestało bić serduszko naszego czarnego aniołka. Jagódka odeszła nagle i niespodziewanie, w drodze do weterynarza. Próby reanimacji nie powiodły się.

Zawsze pełna energii i wigoru, wszędzie było jej pełno. Dzikusek, który przybiegał co rano po swoją porcję głasków. Taką ją zapamiętamy.

Przepraszamy Jagódko, że nie zdążyliśmy z pomocą. Do zobaczenia, biegaj po łąkach w krainie wiecznych łowów.

Rudzik

 

Późną jesienią 2020 roku pojawił się na naszym podwórku malutki rudo-biały kotek. Prawdopodobnie odtrącony przez mamę, szukał pomocy. Przyszedł po nią sam do naszego domu, głodny i wychudzony. Natychmiast został otoczony opieką. Pierwsza diagnoza - nieprawidłowo wykształcone serduszko. Rokowania były bardzo ostrożne, ale widząc jak bardzo chce żyć, mieliśmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Dzielnie przyjmował leki i suplementy. Wypożyczyliśmy dla niego koncentrator tlenu. Ucieszyliśmy się bardzo, kiedy nastąpiła poprawa. Niestety na krótko, jego serduszko nie wytrzymało. Rudzik zgasł 5 grudnia, miał niespełna trzy miesiące. 

Choć byłeś z nami bardzo krótko, nie zapomnimy tego spotkania. Do zobaczenia Rudziku. 

Balbin

 

8 czerwca 2020 roku ktoś na górze zadecydował, że jesteś mu bardzo potrzebny. Odszedłeś pozostawiając nas pełnych bólu i smutku. 

Balbin nie miał łatwego dzieciństwa. Nie zaznał matczynego ciepła i miłości. Został odtrącony przez chorą mamę tak jak reszta jego rodzeństwa. Pierwszymi istotami jakie zobaczył po otwarciu oczu byliśmy my. Weterynarze od początku nie dawali mu wielkich szans na przeżycie. Karmiony regularnie co 2-3 godziny mlekiem zastępczym przez smoczek, masowany ciepłym wacikiem po brzuszku, powoli nabierał sił. Przeżył jako jedyny z miotu. Otoczony troskliwą opieką wyrastał na pięknego i silnego kota. To jednak zmieniło się pewnego majowego popołudnia, w pierwszą rocznicę urodzin. Słabł z dnia na dzień, wyniki USG oraz badań laboratoryjnych były bardzo złe. Podejrzewano zakaźne zapalenie otrzewnej, nie wykluczano też autoimmunologicznego zapalenia nerek. Podawane leki i kroplówki pomagały, ale na bardzo krótko. Biopsja, na którą byliśmy umówieni miała ostatecznie potwierdzić diagnozę. Nie doczekaliśmy wizyty. Balbinek odszedł w nocy, w przeddzień badania. 

Do zobaczenia nasz mały bohaterze w świecie wolnym od cierpienia, cierpienia którego tak wiele doświadczyłeś w ostatnich swoich dniach.

Lolek i Calineczka

 

   Pod koniec lata 2019 roku naszą kocią gromadkę zaatakował paskudny wirus - panleukopenia. Zaczęła się walka z czasem. Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że sami sobie nie poradzimy. Wtedy po raz pierwszy zwróciliśmy się o pomoc do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Udało się odizolować koty chore od zdrowych. Wszystkim podaliśmy surowicę. Najsłabsze maluchy - drobniutka Calineczka i niewiele większy Lolek - trafiły do całodobowej lecznicy. Niestety, mimo stałej opieki weterynaryjnej i wszelkich starań ze strony lekarzy, przegrały walkę z wirusem.

Żegnajcie maluszki, wierzymy, że kiedyś się spotkamy.

Polityka prywatności

Współpracujemy:

Fundacja Kocia Ferajna

Ul. Krajobrazowa 6

32-085 Szyce

 

KRS: 0000900720

NIP: 5130271852

REGON: 389005177

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.